niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 4.

 Siedziałam na fotelu przy łóżeczku Vanessy, patrząc na nią jak śpi.  Zastanawiałam jak będzie wyglądać jej życie gdy będzie w moim wieku. Na pewno nie będzie taka jak ja, w końcu ona będzie miała wszystko...Tak samo jak Joe, rośnie z niego mały przedsiębiorca.
Przymknęłam na chwilę oczy, bo byłam już strasznie zmęczona, ale nie chciałam zostawiać jej samej. Wyszło tak,że po chwili zasnęłam.

Obudził mnie dźwięk dochodzący z dworu. Ktoś próbował otworzyć drzwi. Czyżby Elizabeth? Nie... ona miała wrócić dopiero w niedzielę. W takim razie kto? Przerażona wyszłam z pokoju i chwyciłam za pierwszą lepszą rzecz, którą okazało się być średniej wielkości, stojące lusterko. Schowałam się za ścianą, gdy akurat do domu wszedł mężczyzna ubrany w czarne rurki i kurtkę w ty samym kolorze. Spanikowana wyszłam z mojego ukrycia i kierowałam się w stronę owego mężczyzny. Byłam tak przerażona, że chciałam go uderzyć w głowę, ale on akurat obrócił się i dostał w oko.
- K- kim jesteś?- szepnęłam.- co tu robisz?
- Ja? Mieszkam tu. - powiedział trzymając się za oko.- kurwa dziewczyno, chciałaś mnie zabić? 
- Mieszkasz? Jak to....
- Normalnie, przyjechałem odwiedzić mamę.- syknął. Mamę? Ellie nigdy nie wspominała, że ma starszego syna- a ty? Co tu robisz?
- Ja... ja... jestem opiekunką Joe'go i Vanessy.
- A co z panią Gilbert? 
- z tego co mi wiadomo wyprowadziła się. - spojrzałam na niego. Był cholernie przystojny, nawet z tym spuchniętym okiem, ale miałam wrażenie, że już go gdzieś widziałam. - Na pewno jesteś synem Elizabeth?- Chłopak zaśmiał się, a po chwili z portfela wyciągnął dowód i mi go podał.- Teraz już wierzysz?- Zarumieniona oddałam mu jego własność.
- Tak, przepraszam.- nerwowo zaczęłam przygryzać wargę.- powinieneś przyłożyć jakąś mrożonkę do tego oka.- Powiedziałam po czym poszłam do kuchni i z zamrażalki wyciągnęłam paczkę z mrożonymi malinami i podałam mu ją, gdy ten akurat siadał na krześle przy wyspie kuchennej. 
- Dzięki. - uśmiechnął się.- ile czasu opiekujesz się dzieciakami?
- dwa miesiące. 
- Mama nic mi nie wspominała.- zamyślił się patrząc na mnie.- Jak masz na imię?
- Cassandra,- uśmiechnęłam się.- a ty?- zapytałam, zanim ugryzłam się w język. Przecież miałam jego dowód, wiem, że ma na imię...
- Zayn. - odpowiedział. - dlaczego nie śpisz? Jesteś w ubraniu....
- Zasnęłam przy Nessie.
- Właśnie, pójdę zobaczyć co u niej. - powiedział.- idź spać, jest 4 nad ranem. - całkiem miły.... 
poszłam do pokoju, w którym zawsze spałam. Olałam prysznic, ściągnęłam koszulę i spodnie. W samej bieliźnie podeszłam do torby by wyciągnąć piżamę. Gdy akurat ściągałam stanik Zayn wszedł do pokoju. Pomimo, że stałam tyłem do drzwi czułam się zażenowana. 
- Przepraszam.- powiedział i po chwili wyszedł.Szybko zarzuciłam na siebie koszulkę i ubrałam spodenki. Wyszłam z pokoju do kuchni skąd było słychać mężczyznę. Nalałam sobie wody do szklanki i oparłam się o szafkę. 
- Przepraszam, że nie pukałem. - stanął naprzeciwko mnie ubrany tylko w dresowe spodnie.- nie jestem nauczony, żeby pukać do swojego pokoju.
- To twój pokój? Przepraszam, nie wiedziałam... Elizabeth zawsze powtarza, że mam spać w tym pokoju, bo stoi pusty... Wezmę rzeczy i ...
- Spokojnie, prześpię się na kanapie.- uśmiechnął się.- Dobranoc.- krzyknął gdy juz odchodził.

                                                                 ***

Obudziłam się chwilę przed dziewiątą. Poszłam do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby. Następnie pomalowałam rzęsy i rozczesałam włosy. Ubrałam jeansy i zwykłą, czarną koszulkę. W kuchni zaczęłam szykować śniadanie oraz mleko dla Nessie. 
- Cześć.- powiedział Zaspany Zayn wchodząc do pomieszczenia. 
- Hej- odpowiedziałam nieśmiało. - Robię śniadanie, chcesz?
- Jasne.- uśmiechnął się upijając łyk wody.- wyspana?
- tak, a ty? 
- powiedzmy.- przeciągnął się. Zrobiło mi się głupio... spałam w jego pokoju a on na sofie.
- Przepraszam, dziś ja będę spała w salonie. 
- nie musisz.- zaśmiał się.- nie było aż tak źle. - akurat skończyłam robić jajecznicę, nałożyłam na 3 talerze. Poszłam obudzić Joe'go.
- Hej maluchu- szepnęłam siadając na skraju jego łóżka.- wstawaj.
- Nieeeeee- mruknął.Zaczęłam go łaskotać a ten próbował się nie śmiać, ale nie wychodziło mu to. - no już.- z miną uroczego zabójcy wstał i ubrał swoje kapcie.
- Chodź, zrobiłam ci jajecznicę- on się szeroko uśmiechnął, bo to było jego ulubione danie na śniadanie.- ale najpierw idź umyj zęby.- wskazałam na łazienkę.
- muszę?- spojrzał na mnie oczami kotka ze shrek'a. 
- oczywiście, że nie.- uśmiechnęłam się.- ale nie zjesz słodyczy.- pokazałam mu język.- sama je zjem, bo ja umyłam zęby. - chłopiec pobiegł do łazienki i wrócił po dwóch minutach.- teraz dawaj ciastko.- wystawił rączkę.
- Później, teraz śniadanie. - zaprowadziłam go do kuchni, gdzie Zayn akurat robił herbatę.
- ZAAAAAAAYN!- chłopiec rzucił się na mulata. Ten starszy odłożył czajnik i go przytulił.
- Cześć mały, wszystkiego najlepszego!- uśmiechnął się. - mam dla ciebie prezent, ale dam ci go później, ok? 
- Dobrze. - naprawdę, tak szczęśliwego Joe'go chyba jeszcze nie widziałam. - zostaniesz już z nami?
- Później o tym pogadamy, teraz jedz.- posadził go na krzesło a sam usiadł naprzeciwko.- a ty? - spojrzał na mnie
- Pójdę nakarmić Vanessę, zaraz przyjdę. 
- ja to zrobię- odszedł od stołu i zabrał butelkę z mlekiem.- siadaj i jedz. - poszedł do Niessie a ja usiadłam obok Joe'go.
- To mój duży braciszek, wiesz?- malec spojrzał na mnie.
- Wiem. Ale starszy, nie duży.- poprawiłam go.
- Duży też jestem.- Wrócił trzymając Vanessę na rękach i karmił ją.- widzisz te bicepsy? Nie mów, że jestem mały.- usiadł przy stole, patrząc mi głęboko w oczy, zarumieniłam się.
- Dobrze, przepraszam.- szepnęłam. On tylko z uśmiechem pokiwał głową. 
- Zayn, ułożysz ze mną puzzle? - 
- Puzzle?
- Tak! dostałem je od Cassie, zaraz ci pokażę.- wybiegł prawdopodobnie po prezent ode mnie. Mężczyzna patrzył na mnie, tak, że czułam, że zaraz jego spojrzenie robi mi gdzieś dziurę.
- jesteś nową miłością mojego braciszka? 
- Może. - uśmiechnęłam się.
- Hmm.. to podchodzi pod pedofile.- zaśmiał się.- a tak poważnie, to ile masz lat?- skłamać, czy nie....
- 17- westchnęłam. - a ty? 
- 25. Nie powinnaś się uczyć do jakiegoś sprawdzianu?
- nie, jest prawie czerwiec, już nie mamy żadnych testów.- hmm.. z wiekiem nie skłamałam, ale co do szkoły...
- No tak.. jesteś w drugiej klasie liceum?
- Tak. - powiedziałam.- możemy skończyć o mnie rozmawiać? -mruknęłam grzebiąc widelcem w posiłku. 
- jak chcesz.- zapadła niezręczna cisza. 
- Może...eeee.. ty..- nie potrafiłam się przy nim dobrze wysłowić.. ehh
- Chcesz żebym opowiedział o sobie? - niepewnie przytaknęłam. - Hm... rok temu skończyłem studia w Nowym Jorku, jestem współwłaścicielem firmy, którą prowadzę z ojcem, ale tak po za tym od września będę prowadził kilka zajęć na temat zarządzania. Tak po za tym to lubię sport, dobre filmy, książki.- uśmiechnął się.- a ty? Nie powiedziałaś mi o swoich zainteresowaniach.
-Bo ich nie mam...-spojrzałam w jego ciemnobrązowe oczy. Czułam się okropnie z myślą, że on w wieku 25 lat ma własną firmę, a ja zapewne będę pracowała jako sprzątaczka, o ile w ogóle nie wyląduje pod mostem.
- Znalazłem!- krzyknął nagle Joe, wbiegając z pudełkiem puzzli. 
- Dobrze, już idę. - uśmiechnął się Zayn.- Cassie, dołączysz się do nas? 
- Yyyy.. nie, dziękuję. Ogarnę po śniadaniu i pójdę na spacer z Nessie. 
- no ok.- wzruszył ramionami i wyszedł. 

                                                            ***

Siedziałam na ławce przeglądając gazetę, gdy nagle dostałam sms'a.

"A ja nadal czekam za naszą, wspólną kawą... Ehh.. Harry. "

"Przepraszam, cały czas nie mam czasu :( Cassie." 

"Nawet wieczorem? ;) Harry."

"Ktoś musi położyć do spania Joe'go i Vanessę.:) Cassie." 

"Jeden wolny wieczór! Poproszę Zayna, żeby się nimi zajął, co Ty na to? :) Harry x. "
 Skąd on wie o Zaynie? A no tak.... zapomniałam, że to chrzestny Ness..

"Nie, Harry, następnym razem. Obiecuje :) Cassie"

"Ehh..Dobrze... :( A tak po za tym, co robisz? Harry"

"Właśnie siedzę z Vanessą w parku, a Ty? :) Cassie"

"A ja próbuje przestać myśleć o pięknej siedemnastolatce, bo jestem w pracy, ale niestety chyba nie potrafię :( Harry"

" :) Cassie"

"Masz plany na poniedziałek? Harry"

"Prawdopodobnie będę zajmować się dzieciakami :) Dlaczego? Cassie"

"Chcę Ci dać przyśpieszony kurs samoobrony, przyda Ci się :) Harry"

Ehhh... Ten znowu swoje... 

"Zobaczę czy będę miała czas :) Cassie"

Schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam na słodko śpiącą Vanessę, uśmiechnęłam się do niej,po chwili swój wzrok przeniosłam na kilku mężczyzn, których oczywiście rozpoznałam. Mieszkają na moim osiedlu, mają około dwudziestu paru lat, nienawidzę przechodzić obok nich, bo zawsze rzucają jakimiś niesmacznymi tekstami. Nerwowo przygryzłam wargę i chciałam stamtąd jak najszybciej uciec. Gdy podnosiłam zabawkę Vanessy, która przez przypadek mi upadła na ziemię, poczułam jak ktoś mocno klepnął mnie w pośladek. Szybko wstałam i zobaczyłam jak dwóch z nich zagląda do wózka a jeden stoi naprzeciwko mnie.
-Hej mała. - uśmiechnął się.- To twoje?- wzrokiem wskazał na bezbronną dziewczynkę.
- Nie.- syknęłam.
- Jasne- zaśmiał się.- Może mi też dasz?- dłonią ponownie dotknął moje pośladki. 
- Daj mi spokój! -krzyknęłam.- Zostaw ją!- zobaczyłam jak jeden z nich chyba chciał wyciągnąć dziecko z wózka. 
- Zadziorna jak zawsze..-mruknął.- To jak Cassie? Dziś o 20? Czy wolisz od razu załatwić sprawę? - przybliżył twarz do mojego ucha. To było naprawdę obleśne, nie dość, że cały on mnie obrzydzał to jeszcze śmierdział alkoholem. Odepchnęłam go, ale najwyraźniej nie spodobało mu się to, bo chciał mnie uderzyć. Już szykowałam się na okropny ból, ale nic. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Zayn bije się z nim, podczas gdy pozostała dwójka to tylko obserwuje. Otrząsnęłam się i podbiegłam do Vanessy oraz Joe'go, który stał przy wózku. Wzięłam dziewczynę na ręce i przytuliłam się do niej. Joe chwycił mnie za nogę i próbował ukryć twarz, głaskałam go po włosach, żeby go jakoś uspokoić. Spojrzałam w stronę bójki. Zayn siedział na nim i okładał go pięściami, pozostała dwójka uciekła.
- Zayn! Dosyć! starczy!- krzyknęłam ale chłopak nie reagował.- zabijesz go!- go to powiedziałam, Joe jeszcze mocniej przytulił się do mojej nogi i zaczął cicho szlochać.- Zayn, tu jest Joe i Ness, proszę, uspokój się. - Chłopak na mnie spojrzał,wstał, ostatni raz kopnął drugiego mężczyznę i podszedł do nas. Spojrzał na Joe'go i przytulił go. Spojrzał na mnie i westchnął.
- Wracajmy do domu. - włożyłam Ness z powrotem do wózka i ruszyliśmy w stronę domu Malików. 

                                                                 ****

Siedziałam przy oknie pijąc herbatę. Nessie spała, a Joe bawił się u siebie w pokoju.
- Powiesz mi co tam się stało?- akurat wszedł Zayn.- Znałaś ich? 
- Nie... ja... widziałam ich po raz pierwszy.
- W takim razie skąd on znał twoje imię?- warknął.- Cassie, coś kręcisz. - nadal milczałam. - Jak chcesz.. ale mam nadzieje, że to była ostania taka akcja, zwłaszcza z udziałem mojej...mojego rodzeństwa.- powiedział i wyszedł. On mnie o to wszystko obwinia? Ale dlaczego? Gdyby się dowiedział, że mieszkam w szemranej dzielnicy, że mój ojciec to porywczy alkoholik, że nie mam pieniędzy od razu by mnie osądził z góry. On nie jest podobny do swojej mamy...

Jakieś pół godziny później siedziałam z Joe w jego pokoju i oglądałam bajki. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Harry?- zapytałam nie dowierzając - co ty tu robisz? 
- Wpadłem was odwiedzić- usiadł obok mnie.- Zayn bierze prysznic, więc potruje wam trochę. 
- Wujek! - Krzyknął Joe.- a wiesz, że dzisiaj Zayn pobił jakiegoś pana, który zaczepiał Cassie?- nie.. tylko nie to..Harry na mnie spojrzał, unosząc jedną brew. 
- Co to był za pan? 
- Nie wiem.- westchnęłam.- po prostu był pijany.
- Ale ich było tylu- mały pokazał trzy palce.- i byli bardzo duzi! - podniósł ręce ku górze.- a Zayn ich przegonił. Kiedyś będę taki silny jak on.- uśmiechnął się. 
- Joe, a co ty na to żebym zrobił z Cassie jedzenie dla ciebie? Jesteś głodny.
- trochę jestem, ale nie możesz zrobić sam? - westchnął. O! Genialny pomysł.
- Nie, bo Cassie wie co ty najbardziej lubisz.- uśmiechnął się.
- No dobrze. - odpowiedział. Mężczyzna pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do kuchni. 
- Więc słucham? - skrzyżował ręce i oparł się o wyspę kuchenną. 
- Harry, naprawdę nie ma o czym mówić. 
- Cassandra, chyba wczoraj ci mówiłem, że tak będzie! Chciał cię zgwałcić?! No powiedz!
- Nie, on... 
- Nie, on tylko chciał porozmawiać, prawda?- powiedział sarkastycznie.
- Mówiłem, że tak będzie? - Ja tylko przewróciłam oczami. 
- Nic mi się nie stało!
- Bo był tam Zayn, a gdybyś była sama?
- Nie gdybaj!- mruknęłam.- nie wiem co by się stało, nie jestem jasnowidzem... Ale mam prośbę, nie mów nic Zaynowi o moim życiu, jasne?
-Dobrze, ale dlaczego?
- On jest... ehh.. raczej nie chciałby, żeby jego rodzeństwem opiekowała się taka osoba jak ja.

_____________
miał być wcześniej ale cóż... :C Mam nadzieje że będzie was tu więcej :) 
I osoby czytające : onelife-onewin.blogspot.com
przepraszam (znowu) ale nie mam pomysłu na rozdział, staram się jak mogę. Proszę o cierpliwość :)