czwartek, 17 grudnia 2015

Rozdział 3.

                                                     *Dwa miesiące później*


        Nigdy nie pomyślałabym, że tak szybko się do kogoś przywiążę. A jednak! Nie wyobrażam sobie życia bez tych dzieciaków. Są cudowne, małe aniołki, no może Joe nie zawsze jest aniołkiem.... Pani Malik, to znaczy Elizabeth jest najcieplejszą osóbką jaką znam. Dzięki wielu rozmowach z nią, postanowiłam, że gdy tylko ukończę 18 lat wyprowadzam się od ojca. Według niej powinnam wrócić do szkoły, ale nie wiem czy tego chcę... To znaczy chcę, ale będzie mi wstyd. Co do pracy "Pani do towarzystwa".. nie zrezygnowałam z niej, ale jestem bardziej uważna. 

                                                                            ***

*Rozmowa telefoniczna*
Elizabeth: Cassandra?
Casssie: Tak, słucham?
E: Kochana, chcę cię dziś zaprosić na urodziny Joego. 
C: Dzisiaj? 
E: No tak, dzisiaj, zapomniałam ci powiedzieć. To jakiś problem?
C: Nie, skądże. Po prostu muszę kupić mu jakiś prezent.
E: Ohh.. daj spokój. Nie musisz.
C: Ale chcę. 
E: No dobrze, więc do zobaczenia. Bądź u nas o 16. I mam jeszcze jedną prośbę.
C: Tak?
E: Mogłabyś zostać z dzieciakami na weekend? Mam delegację i...
C: Jasne, nie ma problemu. 
E: Świetnie!!! jesteś niezastąpiona. W takim razie weź ubrania ja niestety muszę wyjechać o 20. 
C: Dobrze, to do zobaczenia. 
E: Do zobaczenia Cassie, buziaki

                                                                         * 
CO JA DO, CHOLERY, MAM KUPIĆ DZIECIAKOWI, KTÓRY MA WSZYSTKO?!
Ehhh... no trudno trzeba się wybrać na zakupy. Ubrałam trampki, wzięłam torebkę i wyszłam z mieszkania. Przez całą drogę ciągle myślałam co kupić małemu. Jego matka jest bogata, może mieć wszystkie zabawki, które tylko sobie wymarzy. Nic mu nie brakuje...
Wchodząc do galerii wpadłam na kogoś.
- Proszę, proszę.. kogo ja widzę. - spojrzałam w górę i zobaczyłam chłopaka w dłuższych, lekko pokręconych włosach. - Witaj. 
- Chyba ci się coś pomyliło, ja cię nie znam. - oczywiście, że go znam, ale jednak miałam łudziłam się, że stwierdzi, iż to jednak pomyła. 
- Nie lubię kłamstwa, Cassandro. - rzekł. - ciebie trudno byłoby zapomnieć, dałaś niezłe show. Mój kumpel był zawiedziony,  że cię nie zastał. 
- Dobra, daruj sobie. - chciałam go wyminąć ale mnie zatrzymał.
- Żartuje sobie. Co tam u ciebie?- czy on serio myśli, że mam ochotę z nim gadać?
- wszystko ok, nie mam czasu także...
- Chodźmy na kawę. -uśmiechnął się. 
- Co? 
- No daj się zaprosić, mogę ci za to zapłacić. 
-Powiedziałam już. Nie mam czasu. - wysyczałam. - I przestań uważać mnie za jakąś dziwkę. 
- Nie uważam cię za dziwkę. Chcę być dżentelmenem i zapraszam cię na kawę, którą ja stawiam. Ale skoro nie masz czasu, to zaszczycę cię moją obecnością na zakupach. 
- Nie musisz. 
- Ale chcę. - wyszczerzył się szeroko. Poddałam się. - od czego zaczynamy? Buty, ciuchy a może bielizna. 
- Prezent dla czterolatka. - Mężczyzna spojrzał się na mnie dziwnie. - nie, nie mojego syna. Jestem nianią. 
-Czyli koniec z pracą jako tancerka? - zamilkłam. - rozumiem.. Dlaczego to robisz? 
- mam swoje powody a tobie nic do tego. - weszłam do sklepu z zabawkami. Nadal mam pustkę w głowie. 
- Dobra, szukamy czegoś konkretnego? - zaprzeczyłam ruchem głowy. - Hmmm... Zobacz!

- Może on? - zaczęłam głośno się śmiać. Wyglądał przekomicznie z misiem przytulonym do torsu. - Nie śmiej się, fajny jest.
- Myślę, że on już wyrósł z pluszowych miśków. 
- Nikt nigdy z nich nie wyrośnie.
- Ja wyrosłam. - skrzyżowałam ramiona. 
- Na pewno? - przytaknęłam. - no dobrze, wybierz coś innego. - Chodziłam między regałami i nic. Nadal pustka. 
- Nie mówił ci czego chce?
- Nie. Ma wszystko najnowsze, jego matka jest bogata. 
- Najnowsze? Może kup mu jakieś zabawki z naszego  dzieciństwa? 
- Co masz na myśli?
- Bo ja wiem... puzzle, chińczyk, eurobiznes,  cokolwiek. - puścił mi oczko. 
- Hmmmm.. puzzle to dobry pomysł! On uwielbia gry logiczne. - uśmiechnęłam się. Wzięłam dwa pudełka z puzzlami po 500 sztuk, jedne przedstawiały obraz samochodu, a drugi konia. Nie wiem czy to dobry prezent, ale muszę oszczędzać, nie mogę sobie pozwalać na zbyt drogi prezent, mam nadzieje, że to się kiedyś zmieni... 
Zapłaciłam za prezent i spojrzałam na Harrego, który kupował coś za mną.
- Po co ci te dwa misie?
- Bo są fajne. - pokazał mi język.- ja też dzisiaj idę na urodziny. - dał plik pieniędzy sprzedawczyni, puszczając do niej oczko i mówiąc "reszta dla ciebie". Tam było ponad 50 funtów napiwku! - idziemy na kawę? 
- przepraszam, ale muszę już wracać. 
- W takim razie podrzucę cię. - nie dając mi dojść do słowa pociągnął mnie w stronę parkingu podziemnego. Otworzył mi drzwi, uprzednio wrzucając nasze zakupy do bagażnika. 
- Podasz mi adres?- podałam mu, oczywiście fałszywy, nie chcę, żeby widział tę ruderę. 

                                                                ***

- Dzięki za podwózkę. -  mruknęłam. - cześć.
- Poczekaj.- chwycił mnie, gdy chciałam wyjść z auta.- daj mi swój numer.- uśmiechnął się. 
- Co? po co ci mój numer?
- W końcu pójdziemy na te kawę. - puścił mi oczko.- Cassie, nie bój się mnie, przecież ja ci nic nie zrobię, zaufaj mi. - miał  coś w sobie, co rzeczywiście, wzbudzało moje zaufanie, ale nadal trzymałam dystans.- proszę. - chłopak z kieszeni płaszcza wyjął najnowszy model iphona i podał mi go. Po chwili zawahania wpisałam ciąg liczb i oddałam mu urządzenie. 
- Dziękuję.- chwycił moją dłoń i pocałował ją.
- to cześć!- zarumieniona wyszłam z auta
- Do zobaczenia!- krzyknął przez otwarte okno. Poczekałam aż odjedzie i ruszyłam w stronę domu, który znajdował się dwie przecznice dalej. Już na klatce schodowej słyszałam, że u ojca są jacyś koledzy. Cholera.... Do mieszkania próbowałam wejść niezauważalnie, ale nie udało mi się. Już na korytarzu spotkałam Mike Cooper'a, 50-letni mężczyzna, który mieszka w mieszkaniu naprzeciwko. 
- Cześć mała.- wybełkotał. - przyłączysz się do nas?
- Nie- mruknęłam ściągając buty. Mężczyzna chwycił mnie za biodra, pochylił się i szepnął
- Nie daj się prosić.- chciało mi się wymiotować, naprawdę. Odór z jego ust był ohydny, zresztą jak cały on. Wyrwałam mu się i uciekłam do swojego pokoju zamykając drzwi. Chwyciłam średniej wielkości torbę i spakowałam kilka niezbędnych rzeczy. Spod łóżka wyciągnęłam papier, którym zawinęłam prezent dla Joe'go. Zadowolona z siebie przebrałam się w czarne rurki i luźną koszulę w tym samym kolorze. Spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że wyglądam zwyczajnie, nic specjalnego. Ubrałam jeszcze botki i skórzaną kurtkę. Wzięłam torbę i prezent i wyszłam z pokoju a następnie z mieszkania.

Idąc w stronę metra oglądałam sklepowe wystawy. Jedna przykuła moją uwagę. Różowa sukienka dla małej księżniczki, którą jest Vanessa. Wyjęłam portfel i przeliczyłam banknoty. Hmmm... Nie jest ich za dużo, ale wypadałoby coś jej kupić.  Weszłam do sklepu..
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? 
- Emm.. W jakiej cenie jest ta sukienka?- wskazałam na przedmiot.
- 55 funtów. - kurcze, jest droga... 
- Mogłabym ją zobaczyć? 
- Jasne- kobieta uśmiechnęła się. - a jaki rozmiar?
- eeeee... nie wiem. - szepnęłam.- ma pół roku, jest całkiem drobna. 
- kochani
e, przynieś tę różową sukienkę z wystawy. Na półroczną dziewczynkę!- krzyknęła i uśmiechnęła się.- powinna być dobra, ale w razie potrzeby może pani ją oddać w ciągu 25 dni. 
- Dobrze, dziękuję.- po chwili mężczyzna przyniósł sukienkę. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Cześć Cassie- Harry... nie wspominał, że ma dziewczynę. - znowu się widzimy. 
- Hej.- powiedziałam nieśmiało. Spojrzałam na rzecz, którą mi właśnie podał.- powinna być dobra. 
- Świetnie! - kobieta ponownie się uśmiechnęła. Podałam jej pieniądze.
- Stella, może damy Cassie 50% rabatu? Jestem jej to dłużny.- puścił mi oczko.
- Dobrze. - powiedziała i oddała mi część pieniędzy. 
- Nie trzeba... 
- Trzeba. - powiedział stanowczo. 
- W takim razie dzięki. Do widzenia. - powiedziałam wychodząc. 
- Cześć!- krzyknął. 
Co za typ... Skoro ma dziewczynę po cholerę mu mój numer? Może po prostu za dużo sobie wyobraziłam... 

- Cześć Cassie! - uścisnęła mnie Elizabeth. - wchodź, zapraszam. - ruchem ręki zaprosiła mnie do środka. 
- Pójdę odłożyć rzeczy.- uśmiechnęłam się a ona tylko przytaknęła.W pokoju, w którym kilka razy już spałam, odłożyłam torbę. Wyciągnęłam z niej prezenty i poszłam do salonu, gdzie było kilku gości. Joe bawił się z kolegami w berka. Gdy mnie zobaczył podbiegł do mnie i przytulił.
- Wszystkiego najlepszego ! - uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka w policzek.
- Dziękuje- uśmiechnął się. - To dla mnie? 
- Tak. - dałam mu prezent, a on od razu go odpakował.- to są puzzle.- powiedziałam, gdy chłopiec oglądał pudełka.
- Wiem co to jest. - pokazałam mu język na co on się zaśmiał.- ułożymy je?
- Później, teraz masz gości.- odpowiedziałam.- biegnij do kolegów. - chłopiec zamyślił się i po chwili odłożył jedno pudełko, a z drugim poszedł do innych dzieci. Rozsypał je i wraz z innymi zaczęli układać.
- Super prezent- powiedziała jego mama. - w końcu będą trochę cicho. Chodź, zapraszam na kawę. - powiedziała. Usiadłam przy stole pomiędzy Elizabeth a jakimś mężczyzną, jak się później dowiedziałam ojcem jednego z kolegów malca. 
- Elie, kiedy przyjedzie Zayn? - zapytała kobieta, siedząca naprzeciw mnie.
- Oh.. nie dał rady, nie będzie go dziś. - kobieta posmutniała. Kto to Zayn?
- Nigdy nie opuścił urodzin Joe'go. 
- Elizabeth, przepraszam, ale może wezmę Ness na spacer? Jest strasznie niespokojna.- uśmiechnęłam się. 
- Jasne, ale wracaj szybko. Jesteś gościem. - ubrałam Vanessę w małą, skórzaną kurtkę i włożyłam ją do wózka. 
- Idziesz już?- podbiegł do mnie Joe ze smutną buźką.
- Nie kochanie, wezmę Nessie na spacerek. Za niedługo do ciebie wrócę.- pocałowałam go w czoło i wyszłam. Będąc już za bramom usłyszałam jak ktoś mnie woła. Serio?! Znowu Harry? Czy ja mogę raz wyjść i go nigdzie nie spotkać? Przecież Londyn jest taki ogromny...
- Witaj ponownie Cassie.- uśmiechnął się podchodząc do mnie, a za nim trzech innych kolesi. 
- Cześć mała. - Szatyn stojący obok Harrego uśmiechną się.- miło cię znowu widzieć.- no jasne, ci wszyscy mężczyźni byli razem z Harrym gdy tańczyłam. 
- Co ty tu robisz? - syknęłam zdenerwowana. 
- To chyba ja powinienem o to zapytać.- zaśmiał się.- To jest moja córka chrzestna.- ruchem głowy wskazał na Ness. ŻE CO? JA SIĘ CHYBA PRZESŁYSZAŁAM.- A ty?
- Jestem jej opiekunką, mówiłam ci, że opiekuję się dziećmi. 
- Ale ten świat jest mały.- wtrącił się blondyn. AŻ ZA MAŁY...- idziemy do środka?
- idźcie do Ellie i powiedzcie że trochę się spóźnię. - Harry posłał mi chytry uśmieszek. Reszta poszła a on został ze mną.- dotrzymam ci towarzystwa. - przewróciłam oczami i ruszyłam przed siebie. 
- Czyli ta sukienka była dla Vanessy?
- Nie, dla mnie.- rzuciłam sarkastycznie.- oczywiście, że dla niej.
- Dla ciebie ona nie pasuje.- powiedział.- ty musisz mieć coś seksi, żeby pokazać swoje atuty.
- Zamknij się, ok?- mruknęłam. - takie rzeczy mów swojej dziewczynie a nie mi. 
- Jesteś zazdrosna? - przystanął. 
- To, że tak powiedziałam, nie znaczy, że jestem zazdrosna. 
- Stella i ja to taki luźny związek. - powiedział siadając na ławce. - Cassie, tak właściwie ile masz lat? 
- 21.- powiedziałam chyba zbyt szybko i pewnie.
- Mówiłem ci już, że nie lubię kłamstwa.
- 17.- mruknęłam nieco ciszej. 
- 17? naprawdę? wydajesz się o wiele starsza. - zamyślił się.- jesteś jeszcze nastolatką, nie powinnaś pracować. 
- A jednak! - -uniosłam się, po chwili pożałowałam bo Nessie zaczęła się wiercić.- a ty ile masz lat? 
- 24. - powiedział i kontynuował.- Jesteś o rok starsza od mojej siostry! skąd ci przyszło do głowy, żeby pracować jako ''dama do towarzystwa''.
- Mówiłam ci już, to moja sprawa.- próbowałam go naśladować, gdy mówił o kłamstwie.
- Cassie- odgarnął kosmyk moich włosów.- spójrz na mnie.
- Nie.
- Cass. uważam, że nieodpowiedzialnie postępujesz. Cholera, nie wiesz na kogo trafisz! Może to być jakiś psychol! Co wtedy zrobisz? Jakby chciał cię zgwałcić?
- Poradzę sobie, zawsze sobie radzę, sama. - warknęłam. 
- Jesteś uparta.- w płaszcza wyjął notes i długopis. Podał mi kartkę.- tu masz mój numer. Dzwoń kiedy tylko będziesz chciała. 
- dobrze.- uśmiechnęłam się. - dziękuje. - szepnęłam.
- Wracajmy już. - powiedział.

_______
Hejo! witam, po długiej nieobecności! piszcie co sądzicie o tym rozdziale ;3